Wielokrotnie pisaliśmy o przypadkach niedziałających administratorów, przy czym niedziałających naprawdę. Nie mam na myśli sytuacji i przypadków, w których z punktu widzenia obligatariuszy w sprawie rzekomo nic się nie dzieje, a tymczasem administrator uczestniczy w ciągnących się miesiącami rozmowach mediacyjnych, rozważa różne scenariusze, albo po prostu miesiącami zbiera pieniądze od obligatariuszy np. na opłatę sądową – aktualnie przerabiamy ostatni przypadek w 2 sprawach.
Proszę mi wierzyć, że trafiają do nas obligatariusze, którzy szukają pomocy, albowiem ich administrator albo w ogóle nie podejmuje z nikim kontaktu, albo nie reaguje na próby nawiązania rozmów, albo zwyczajnie za swoje usługi oczekuje dodatkowego – niekiedy bardzo wysokiego – wynagrodzenia za swoje usługi (nie mówię o opłatach sądowych, skarbowych, za wyceny, za pomoc prawną zagraniczną).
Do niedawna, nie było furtki, która umożliwiałaby w takiej sytuacji podjęcie działań przez obligatariuszy samodzielnie. Musieli działać przez administratora i kropka.
Dlaczego do niedawna? A no dlatego, że Sąd Najwyższy na mocy uchwały z dnia 27 lutego 2020 roku, w sprawie o sygnaturze akt III CZP 55/19, uzbroił pojedynczych obligatariuszy w możliwość wytoczenia powództwa przeciwko wierzycielowi hipotecznemu bez konieczności uczestniczenia administratora w procesie. „Obligatariusz ma prawo dochodzić od dłużnika rzeczowego zaspokojenia z nieruchomości obciążonej hipoteką zabezpieczającą roszczenia z obligacji wyemitowanych na podstawie ustawy z 1995 r. o obligacjach” – orzekła w uchwale Izba Cywilna Sądu Najwyższego.
Jeśli chodzi o tło sprawy, to w skrócie mogę powiedzieć, że w toku procesu ścierały się dwie koncepcje: pozwany forsował ugruntowane poglądy, że nie ma możliwości, aby obligatariusz samodzielnie pozywał go „z hipoteki”, w sytuacji kiedy w księdze wieczystej jako wierzyciel hipoteczny widnieje administrator, zaś powód stał na stanowisku, że absolutnie może działać samodzielnie.
Co myślę o tej uchwale? Myślę, że jestem głodna uzasadnienia. O ile sama koncepcja wydaje się być sensowna w sytuacji, kiedy administrator faktycznie zapada się pod ziemię, o tyle może jednak trochę bez sensu byłoby występowanie z pozwem przez jednego niepodległego obligatariusza, bo przedmiot zabezpieczenia i tak jest dla wszystkich i komornik w mojej ocenie nie powinien w toku postępowania egzekucyjnego „wypłacać” poszczególnym obligatariuszom kawałków ich „tortu”.
Oczywiście co innego jeśli wartość długu emitenta wynosi np.1 mln. złotych, a komornik sprzedał przedmiot zabezpieczenia za 10 mln. W takiej sytuacji nie ulega wątpliwości, że dla każdego wierzyciela pieniędzy do podziału wystarczy.
Z reguły jednak, biorąc pod uwagę koszty postępowania sądowego, egzekucyjnego i w ogóle sam przedmiot zabezpieczenia, to ten ostatni pokrywa w praktyce koszty i dług obligatariuszy. Tym samym, obligatariusz, który dysponuje tytułem wykonawczym może oczywiście wszcząć postępowanie komornicze, ale musi liczyć się z tym, że nie otrzyma z niego środków, dopóki inni (administrator działający w imieniu i na rzecz pozostałych obligatariuszy) nie okażą komornikowi tytułu wykonawczego do danej nieruchomości.
Przedstawię opisane powyżej scenariusze najprościej jak się da:
– komornik „sprzedaje” np. nieruchomość;
– teoretycznie może wypłacić część przypadającą na obligatariusza, o ile, ściągnął dokładnie tyle środków, ile będzie potrzebne dla wszystkich wierzycieli hipotecznych (czyli niepodległego obligatariusza i pozostałych, za których działa administrator),
– w opisanej powyżej sytuacji wypłaca część niepodległemu obligatariuszowi, a pozostała część środków deponowana jest w sądowym depozycie,
– jeśli pieniędzy nie jest tyle ile być powinno dla wszystkich, wówczas pieniądze trafiają do depozytu sądowego,
– pieniądze wypłacane są dopiero wtedy, kiedy administrator uzyska tytuł wykonawczy (zakładając scenariusz, że jeden samodzielny obligatariusz ma „swój” tytuł tylko na siebie).
Tym samym sami musicie Państwo odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pospieszanie pewnych rzeczy ma sens i jest racjonalne. Czy lepiej samodzielnie składać pozew do sądu, czy jednak cierpliwie poczekać na wszystkich pozostałych obligatariuszy, tym bardziej, że termin przedawnienia macie Państwo przecież stosunkowo długi.
autor: Paulina Stańczak-Wypych – adwokat
Kontakt
Zadzwoń do nas!
Napisz do nas!